Oj, ale mi dzisiejszej nocy dała popalić studencka brać mieszkająca nade mną... Ja to jeszcze mały pikuś, nauczona doświadczeniem zawsze w pogotowiu mam stopery do uszu, ale serdecznie współczuję sąsiadom z małymi dziećmi, noc mieli na pewno nieprzespaną. Nie wiem, może jestem mało wyrozumiała, ale młodość, nie młodość, student, nie student - trzeba mieć trochę szacunku dla innych. W końcu sama nie tak znowu dawno byłam studentką, ale na pomysł zabawy w berka na klatce schodowej o 1.00 w nocy nawet wtedy bym nie wpadła ;) Albo może ja za mało twórcza byłam? ;) Są miejsca specjalnego przeznaczenia jak studenckie kluby, puby, dyskoteki, można tam rozdzierać gardło na cały regulator bez szkody dla innych i dla siebie samego, bo wczorajszej nocy niejednemu sąsiadowi puściły nerwy i studenciaki musiały się trochę nasłuchać, co przecież wcale przyjemne nie jest, mimo że koniec końców spłynęły po nich te prośby i groźby jak woda po kaczce.
Ale ponieważ ja miałam wyżej wspomniane stopery, to mimo niedogodności jestem dziś uśmiechnięta i wyluzowana niczym ten tu aniołek. I nie dam się sprowokować pyskatej młodzieży ;P