Wycieczka to słowo leciutko na wyrost, bo do parku mam trzy minuty piechotą, ale już wyjaśniam, że zachęcona wiosennym wybuchem kolorów skusiłam się na wypad do kolejnego parku. W sumie na spacerze spędziłam pół dnia. Nie ma to jak łagodne popołudniowe słońce, wyludnione parkowe alejki i ożywiona wiosną przyroda. Pięknie było, szkoda, że tak krótko, bo dziś za oknem znów dżdżysto-jesienna aura. Na szczęście w kuchni ciągle jeszcze czeka na mnie upieczone w sobotę drożdżowe z rabarbarem i kruszonką. Mniam! Do tego szklanka ciepłego mleka i kpię sobie z deszczu, wiatru i niskiej temperatury :)
Buziaki i spokojnego popołudnia! No i do następnego wpisu. Dziękuję, że o mnie pamiętacie :*