Z założenia miał być kot, a wyszedł... Cóż, zdania są podzielone. Jedna frakcja twierdzi, że mam w domu dzikie egzotyczne zwierzę - tygrysa, a w opinii drugiej, przynajmniej zanim mój rudzielec dostał wąsiska, jest to nasz rodzimy lisek chytrusek. Ja w tej kwestii zbaraniałam i już sama nie wiem :) Sesja odbyła się wczoraj w późnych godzinach nocnych. Na zdjęciach nie widać, że moje dziwadełko ma ruchome nóżki, dzięki czemu może siedzieć lub stać/leżeć w zależności od mojego upodobania.
Nadal jestem pod nieprzemożnym urokiem tildowych stworów i szyję z zapałem. Dwa kolejne, w tym moje niedawno zapowiadane dzieło, czekają na ostateczny rys, czyli włosie, bo niestety od czasu pamiętnej przygody z bankomatem nie miałam okazji zahaczyć o pasmanterię, a poza tym nie bardzo wiem jaka włóczka będzie najlepsza. Może Wy coś mi doradzicie? Bo ja z włóczkami nie jestem za pan brat...
Plan na dziś też już mam. Zaskoczę Was - będę szyć! No kto by się spodziewał ;) Moja niefrasobliwa uczennica od poniedziałku przekłada, a chwilę potem odwołuje lekcje, więc po raz kolejny nieoczekiwanie trafiają mi się wolne popołudnia. Z jednej strony kicha, bo nie mogę niczego zaplanować, z drugiej lepsze wolne popołudnie z szyciem niż brak wolnego popołudnia ;D W domu czeka na mnie kolejny wykrój, jeszcze tylko muszę po drodze wpaść do apteki. Na gwałt potrzebuję plastrów, żeby okleić moje biedne pokłute palce, inaczej nie dam rady zrobić ani jednego ściegu więcej. Mam chyba niezwyczajną technikę szycia, otóż kiedy igła utkwi w grubym materiale przepycham ją bokiem środkowego palca - inaczej mi niewygodnie :D Skutek jest taki, że palec spuchł i boli, bo zaliczył kilka(set:) kujek.
PS. Przeczytałam wpis i zdałam sobie sprawę, że piszę o planie na dziś tak jakby "dziś" miało dopiero nadejść. Chyba rzeczywiście tak mam ułożone w głowie, że życie to czas po pracy, względnie przed pracą, bo sama praca to tylko epizod, długi bo aż do emerytury, ale tylko epizod.
Plan na dziś też już mam. Zaskoczę Was - będę szyć! No kto by się spodziewał ;) Moja niefrasobliwa uczennica od poniedziałku przekłada, a chwilę potem odwołuje lekcje, więc po raz kolejny nieoczekiwanie trafiają mi się wolne popołudnia. Z jednej strony kicha, bo nie mogę niczego zaplanować, z drugiej lepsze wolne popołudnie z szyciem niż brak wolnego popołudnia ;D W domu czeka na mnie kolejny wykrój, jeszcze tylko muszę po drodze wpaść do apteki. Na gwałt potrzebuję plastrów, żeby okleić moje biedne pokłute palce, inaczej nie dam rady zrobić ani jednego ściegu więcej. Mam chyba niezwyczajną technikę szycia, otóż kiedy igła utkwi w grubym materiale przepycham ją bokiem środkowego palca - inaczej mi niewygodnie :D Skutek jest taki, że palec spuchł i boli, bo zaliczył kilka(set:) kujek.
PS. Przeczytałam wpis i zdałam sobie sprawę, że piszę o planie na dziś tak jakby "dziś" miało dopiero nadejść. Chyba rzeczywiście tak mam ułożone w głowie, że życie to czas po pracy, względnie przed pracą, bo sama praca to tylko epizod, długi bo aż do emerytury, ale tylko epizod.