poniedziałek, 20 maja 2013

Wycieczka do parku

 Wycieczka to słowo leciutko na wyrost, bo do parku mam trzy minuty piechotą, ale już wyjaśniam, że zachęcona wiosennym wybuchem kolorów skusiłam się na wypad do kolejnego parku. W sumie na spacerze spędziłam pół dnia. Nie ma to jak łagodne popołudniowe słońce, wyludnione parkowe alejki i ożywiona wiosną przyroda. Pięknie było, szkoda, że tak krótko, bo dziś za oknem znów dżdżysto-jesienna aura. Na szczęście w kuchni ciągle jeszcze czeka na mnie upieczone w sobotę drożdżowe z rabarbarem i kruszonką. Mniam! Do tego szklanka ciepłego mleka i kpię sobie z deszczu, wiatru i niskiej temperatury :)
   Buziaki i spokojnego popołudnia! No i do następnego wpisu. Dziękuję, że o mnie pamiętacie :*







wtorek, 9 kwietnia 2013

Krzyżykiem

    Kolejna długa przerwa w blogowaniu za mną. Nie wiem czy teraz nie będzie podobnie, bo przyznaję, że wielkiego zapału do robótek nie mam, choć sfotografowanych aniołów zalegają u mnie całe pokłady. Jednak ostatnio wzięłam się za dawno zapomniany haft krzyżykowy. Wszystko dzięki kupionej gazetce "Cross Stitcher", do której dołączony był mały zestaw "zrób to sam". Wczoraj chwyciłam więc za igłę i tym sposobem mam nowy breloczek. Gadżet bardzo na miejscu, ponieważ pewna psuja, choć uparcie temu zaprzecza, zniszczyła mój wcześniejszy ukochany brelok.
     W koszyku czeka kolejny krzyżykowy zestaw. Może jutro się za niego wezmę, tymczasem pędzę wywiesić pranie i na zakupy, bo nie mam z czego ugotować mojej ulubionej zupy marokańskiej... Mniam!
      Trzymajcie się cieplutko i do następnego zobaczenia. Odwiedzę Wasze blogi jak tylko uzyskam dostęp do porządnego łącza internetowego, bo na razie tragedia jak za czasu modemów telefonicznych... Buziaki!



  

poniedziałek, 18 lutego 2013

Gdzie ta wiosna...

    Od wakacji zaniedbuję i bloga i Was, ale tak się jakoś ostatnio toczy moje życie, że na blogowanie nie ma albo czasu, albo siły. Może teraz uda mi się choć troszeczkę zrehabilitować, jednak niczego nie umiem obiecać. Dziś chciałam zabrać się za szycie, ale szło mi jak po grudzie, więc nie wiem, kiedy kolejna lala będzie skończona. No nic, kiedy by nie było efektami na pewno się pochwalę, bo taka już moja natura ;)
   A póki co całe dnie spędzam w domu tęskniąc za wiosną. Chciałabym otworzyć okna na oścież i wygrzać się w słoneczku. Mam już nawet krokusy na kuchennym parapecie. No... może krokusy to za wiele powiedziane. Na razie to krokusowe trawsko, a kwiatów ni widu ni słychu, ale nie tracę nadziei.
   Z miłych wydarzeń - dotarła do mnie przesyłka od FreubelFee, u której wygrałam pierwsze w życiu candy :) Sylwia miała mnóstwo zachodu, żeby dostarczyć mi paczuszkę, ale w końcu się udało. Dziś około 14.00 do moich drzwi zapukał nowy sąsiad i okazało się, że kurier pod moją nieobecność wykazał się sprytem i właśnie u niego zostawił moją nagrodę. Zawartość pokażę Wam w kolejnym poście, ponieważ Sylwia obdarowała mnie taką ilością scrappowych cudów, że pół dnia zajmie mi ich obfotografowanie. No i tym samym zmobilizowała mnie do zgłębienia nowych rękodzielniczych terytoriów. Zawsze podziwiałam karteczki i inne papierowe wytworki na zaprzyjaźnionych blogach, ale sama nie zdobyłam się na odwagę, żeby spróbować swoich sił w tym kierunku. Teraz wreszcie mam okazję. Wielkie dzięki Sylwia :)
   A teraz mój pierwszy zwiastun wiosny, wiem, że lekko przedwczesny, ale co mi tam ;)