poniedziałek, 14 maja 2012

To jest ciężki post...

   Kolejny weekend za mną. Mimo początkowego pozytywnego nastawienia, uśmiechu na twarzy i radosnej pieśni na ustach oczekiwany czas wypoczynku niepostrzeżenie zamienił się w weekendowy koszmar, a wszystko za sprawą przedstawiciela mojej wspólnoty mieszkaniowej, który swoją rolę postrzega jako okazję do wrzasków, pieniactwa i obelg pod adresem każdego, kto się napatoczy. Nic to, tacy też mają prawo żyć, grunt to nie dać się sprowokować, ale ile mi krwi napsuł, to jego. Myślę czasem, że ludzie pokroju Pieniacza z lżenia i poniżania innych czerpią siłę do działania, a dokładniej mówiąc do dalszego, coraz bardziej bezsensownego, ale za to głośniejszego gadania o wszystkim, byle nie o tym co ważne, bo konkretnych czynów przynoszących wspólnocie wymierne rezultaty niestety brak. A wszystko zaczęło się od tego, że w tygodniu zaproszono mnie na rozmowę w sprawie obniżenia kosztów zakupu oleju opałowego, bo z niewiadomych przyczyn ktoś zadecydował, żeby kupować drogo i bez sensu musieliśmy bulić jak za złoto. Pełna zapału naiwnie uwierzyłam, że zaproszenie do dyskusji rzeczywiście ma prowadzić do wydawałoby się logicznego celu wszystkich mieszkańców, czyli zakupu oleju po jak najniższej cenie. Choć nie działam w zarządzie, który za takie zadania pobiera wynagrodzenie wliczane w czynsz, to w ramach wolontariatu chętnie poświęciłam czas na poszukiwanie tańszego dostawcy i w sobotę, zaraz po pracy, udałam się na spotkanie. Okazało się, że przygotowałam się tylko ja. Mimo, że informację o możliwości zakupu dużo tańszego opału przekazałam jeszcze w lutym, to do 12 maja nikt z osób odpowiedzialnych za tę dziedzinę nie pofatygował się, żeby choćby zatelefonować do wskazanego dostawcy oleju opałowego, za to przypuścili atak na mnie: że skąd ja wiem, a czy jest tak, czy siak, przy czym były to pytania niby do mnie, ale zaraz po nich, zanim jeszcze zdążyłam odpowiedzieć usłyszałam, że odpowiedzi nikt słuchać nie będzie, bo zaproszona jestem wyłącznie po to, żeby mnie uświadomić.... No bardzo przepraszam, mam 31 lat i uświadamiać mnie nie ma najmniejszej potrzeby, poza tym znam większe autorytety niż Pieniacz, który plecie nie na temat, przerywa w pół słowa i arogancko przekrzykuje rozmówcę, że NIE, WŁAŚNIE ŻE NIE BĘDĘ SŁUCHAŁ!!! Cóż robić, żyjemy w wolnym kraju, ma  chłopina prawo nie słuchać, jednakowoż mimo całej mojej otwartości i poszanowania praw innych jednostek nie umiałam pojąć jak w takim razie mamy rozmawiać? Co prawda jest powiedzenie, że może gadać dziad do obrazu, a obraz ani razu, ale na takie hece szkoda mi jednak czasu. Wolę zająć się wybieraniem welonu ;P A ponieważ w pyskówki z arogantami wdawać się nie lubię, to uprzejmie podziękowałam za spotkanie i próbowałam wyjść. W tym momencie nastąpiła demonstracja siły i próba zastraszenia przeciwnika, czyli tzw.  puszenie ogona. Pieniacz zaparł się w przejściu zastawiając mi drogę i przesłaniając światło drzwi swoim rozbudowanym brzuchem. Jeszcze raz uprzejmie się pożegnałam próbując wyjść, choć przyznaję, że nie wiedziałam czy rozochocony i nabuzowany paniczyk nie przejdzie do rękoczynów, bo przez chwilę wyglądało, że sytuacja może się dla mnie skończyć raczej kiepsko. Na wszelki wypadek miałam w ręce telefon w razie gdyby potrzebna była pomoc policji. W końcu udało mi się wyjść, ale jak tylko drzwi zatrzasnęły się za mną usłyszałam pod adresem swoim i kilku innych mieszkańców wiązankę takich inwektyw, że uszy mi zwiędły, ochota do wolontariatu na rzecz wspólnoty bezpowrotnie zniknęła, a został jedynie niesmak i przekonanie, że dobrze nie będzie, bo z jakichś względów na przedstawicieli zbyt często wybieramy pieniaczy, awanturników i prostaków. I to nie dlatego, że mądrych ludzi nie ma, ale dlatego, że są bezsilni wobec krzyków i naprężonych mięśni arogantów i pieniaczy, bo wstyd im posuwać się do kłamstwa, bo brakuje im bezczelności. Smutne to, ale prawdziwe, niestety nie tylko w mikroskali wspólnoty mieszkaniowej.
   Miało być o magnesach, a wyszło o życiu. Wybaczcie mi tę gorycz, ale nie potrafię przejść do porządku dziennego nad warcholstwem, po prostu nie potrafię. Często słyszę, że świata nie naprawię, ale przecież nie można się dać zakrzyczeć i wykorzystywać...

19 komentarzy:

  1. Współczuję. Dodam też, że ludzka arogancja nie ma granic, na co dzień w pracy aż nazbyt często mam do czynienia z ludźmi typu "Pieniacza", ehh a magnesiki w pięknych kolorkach podziwiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tylko od czasu do czasu spotykam się z takimi typami, ale do tej pory zawsze unikałam konfrontacji. Tym razem uwierzyłam, że da się coś zmienić i niestety się rozczarowałam. Jak widać dobre chęci to czasem za mało :(

      Usuń
  2. Magnesiki piękne!
    A jeśli chodzi o pieniaczy to mnóstwo takich.I ja na przykład mając wiele więcej do powiedzenia niż ktoś taki nabieram wody w usta i staję się bezsilna.I wiem że to najgorsza postawa,ale wiem że z kimś takim jestem bez szans niestety...A może jest to tak,że mądrzejszy zawsze ustępuje?Wolę tak sobie to tłumaczyć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trilluś, ja też tak zawsze siedziałam cichutko w kątku, ale tym razem chodzi o znaczne pieniądze, które muszę płacić co miesiąc tylko dlatego, że taki Pieniacz zaniedbuje swoje obowiązki. Zdaniem innych moja ocena jest i tak naiwna, bo wśród pozostałych mieszkańców krąży opinia, że Pieniacz z tych niekorzystnych dla nas wyborów ma zwyczajnie osobiste profity. Ale co boli mnie najbardziej, to fakt, że nikt się nie przeciwstawi, nie docieka prawdy. Sama nie jestem w stanie nic wskórać, bo mnie ten człowiek zakrzykuje, a mnie się takich pyskówek prowadzić nie chce...

      Usuń
  3. mądrzejszy ustępuje oraz "nie dyskutuj z idiotą; najpierw zniży Cię do swojego poziomu, a potem pobije doświadczeniem"....
    dobrze, że napisałaś; mam nadzieję, że troszkę choć ulżyło ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Kiniu, aż się uśmiechnęłam. Dzięki za pokrzepienie :) :*

      Usuń
  4. nie ma to jak byc spolecznikiem :) wspolczuje przejsc... na maila odpowiem lada dzien bo stale cos na glowie :) milego dzionka i "poszukiwania" welonu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To doświadczenie skutecznie wybiło mi głupie pomysły na walkę o dobro wspólne... Mailem się nie przejmuj, wiem, że masz urwanie głowy. Buźka!

      Usuń
  5. Magnesiki bardzo fajne, takie kwiatowe i kolorowe :) A co do pieniaczy i tym podobnych "ludzi" to niestety w dzisiejszych czasach tacy przeważają :/ Ja w pewnym momencie odpuściłam, bo to walka z wiatrakami. A nasze zdrowie, Karolinko, jest najważniejsze!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja też odpuszczam Ewelinko. Walka z wiatrakami, tak jak mówisz.

      Usuń
  6. magnesiki sa przesliczne ... a takich atrakcji nie zazdroszcze , moze ten pan szybko porzegna się ze stołkiem pozdrawiam ciepluteńko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba się nie pożegna, ale nie mam zamiaru się tym już przejmować. Niech sobie robi co chce, a ja będę robić swoje ;)

      Usuń
  7. Niestety takich pieniaczy każdy ma... my mamy takich sąsiadów... starszy pan obgaduje wszystkich na lewo i prawo...ale nikt mu w twarz nic nie mówi :( twierdząc , że to i tak nic nie pomoże....
    Trzymaj się Kochana...a magnesiki fajnuśne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wychodzi na to, że ludzie chyba mają za dużo wolnego czasu. Za szydełkowanie by się lepiej wzięli, podobno bardzo odpręża ;D

      Usuń
  8. Oj Karolciu Ty to masz przechlapane...jak nie Czopek to Pieniacz ;o)nic to! Twarda bądź! Najlepsza metoda na idiotę to po prostu go olać...
    Magnesiki bardzo fajne - dawno były ;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś Ty, mam całą trójcę, Czopka, Pieniacza i Gnębona Puczymordę, ale jestem twarda. Już się pozbierałam po weekendowych przeżyciach.
      PS. Zestresowałaś mnie tymi magnesikami, aż sprawdzałam czy aby nie pokazuję ich po raz drugi :)

      Usuń
  9. Magnesy cudne. A Pieniacza omijaj wielkim łukiem. Szkoda Twojej pozytywnej energii. Gorąco pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie mieszka wstręciuch po sąsiedzku, trudno go omijać, ale za to ostentacyjnie go ignoruję. Tyle mojej satysfakcji ;)

      Usuń
  10. W takich sytuacjach cieszę się ,że mamy swój domek.Może nieduży, ale jak to mówią "ciasny, ale własny".Na szczęście po sąsiedzku nie mamy żadnych osobników pokroju "brzuchatego pyskacza"Tobie życzę cierpliwości i tak jak napisałaś najlepiej ignorować go.

    OdpowiedzUsuń