Cześć Dziewczynki! Oto i jestem. Zniknęłam jak kamfora - bez uprzedzenia i na długo, ale moje prywatne koleje życia toczyły się ostatnio w tak zawrotnym tempie, że nie było kiedy wspomnieć o planowanym dłuższym wyjeździe. Wasze blogi podglądałam anonimowo, bez komentowania, tak więc niby nic, a jednak permanentna inwigilacja ;)
W tej obfitości zdarzeń wspomnienia warte są przede wszystkim dwutygodniowe wakacje w Hiszpanii. Najpierw, dzięki zaproszeniu pewnej Dobrej Duszy, kilka dni spędziliśmy w Madrycie, potem hop na wyspę, gdzie przejął nas kolejny Anioł Stróż i come back w wielkim stylu do stolicy. W wielkim, bo oczywiście z duszą na ramieniu, że w bagażu podręcznym po raz kolejny nie udało się uniknąć dodatkowych kilogramów, a i zawartość mogła budzić wątpliwości personelu. Sztyletów ani nitrogliceryny nie przewoziłam, ale już wielkie pudło balsamu do opalania to i owszem (ostatecznie z balsamem pożegnałam się na lotnisku w Madrycie - bezwzględna urzędniczka wygmerała go z mojej walizki, natomiast przeoczyła półlitrową butelkę wody mineralnej w kieszeni kurtki, o której zapomnieliśmy w konkurencji likwidowania nadbagażu na czas... :) Natomiast jeśli chodzi o same wakacje, to było tak jak powinno: zagrzałam się pod hiszpańskim słońcem, mało tego, swoim stałym zwyczajem, żeby tradycji uczynić zadość, spaliłam ramiona, a mimo tego wciąż wbrew mej woli przykuwałam powszechną uwagę plażowiczów bladością powłok skórnych. Dodatkowo, jak zwykle w ostatnim momencie straciliśmy czujność i daliśmy się naciągnąć na najdroższy sok pomarańczowy w naszym życiu. Tak więc wszystkie obowiązkowe elementy zostały zaliczone i można było wracać do domu. A w domu wiadomo - szał prania po wakacjach, uzupełnianie stanów w lodówce i gonitwa w pracy, żeby uporać się z zaległościami. Nim się obejrzałam nastał kwiecień, Wielkanoc u progu, a u mnie nic w tej materii się nie wydarzyło. Nie ulepiłam nawet jednego baranka, nie uszyłam choćby jednego zajęczego uszka, że o pisankach nie wspomnę. Tak więc w tym roku ozdób wielkanocnych u mnie nie będzie. Mimo tych karygodnych zaniedbań wiosna zagościła w moim domu, a razem z wiosną pojawiła się Ona... Niniejszym zdradzam Wam tę tajemnicę, którą dręczyłam Was tuż przed moim zniknięciem. Wyzwanie, które rzuciłam sama sobie to - ni mniej, ni więcej - tildowy anioł. Umęczyłam się nieziemsko żeby go skończyć, szycie zajęło mi bez mała sto roboczogodzin, a efekt i tak nie jest taki jak powinien. Pocieszam się jednak, że może następnym razem wyjdzie lepiej.... Aniołki z masy solnej na początku też wychodziły mi dużo kiepściejsze niż obecnie, więc jest dla mnie jakaś nadzieja.
Anioł nie ma jeszcze imienia, więc gdyby którejś z Was wpadł do głowy jakiś pomysł, to piszcie śmiało :)
No a teraz śmigam serfować po stroniczkach Waszych blogowych pamiętników, bo mimo wszystko trochę zaległości mi się nazbierało. Buziaki i cieszę się, że znowu z Wami jestem, bo stęskniłam się szalenie!
Jesteś dziewczynko!!!!
OdpowiedzUsuńTo dobrze że to "takie" zniknięcie było...
Anielica jest cudna!Ja bym pierworodnej Karolcia na imię dała ;)
Buziam mocno!
Dzięki Trilluś za komplimenty i będę myśleć nad Karolcią :)
UsuńTroszkę pozazdrościć takiego ciepełka jak miałaś, bo u nas z pogodą nie najlepiej, ale wypoczynek każdemu potrzebny. Po Twojej anielicy nie widać, żeby pogoda miała się poprawić, bo ten golfik wygląda na cieplutki - to może nazwać ją Cieplusia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Anielka powstała jeszcze kiedy za oknem był straszny ziąb, ale masz rację, trzeba skompletować jej garderobę :) Pozdrawiam!
Usuńja Cie ale slicznie Ci wyszla anielina. ja w zyciu nic nie uszyje choc w 1/10 tak slicznego :)
OdpowiedzUsuńa brakiem ozdob sie nie przejmuj grunt,ze odpoczynek sie udal i naladowane akumulatory :) pozdrawiam mala inwigilatorko :D
Dziękuję Beatko, potrzeba mi motywacji do dalszych prób tildowania :D
UsuńPozdrowionka i pamiętaj: Wielka Siostra patrzy :D
Super, że jesteś z powrotem! :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Hiszpanii :)
Anielica śliczna! :)
Pozdrowionka!
M.
Dzięki Madziu! Ja już znowu tęsknie za słoneczkiem, wakacjami i beztroską... Miłego dnia!
UsuńŚwietnie, że zaliczyłaś wakacje w pięknym kraju :) Super.
OdpowiedzUsuńAniołek jest śliczny :) Imię może Ela?? ;)
ściskam mocno :*
Witaj Aneczko, zaraz poślę Ci maila! Uściski!
UsuńPIEKNA....MOZE LILA?ZAZDROSZCZĘ SŁONKA HISZPAŃSKIEGO:))-POZDRAWIAM
OdpowiedzUsuńLila brzmi pięknie - dziękuję za pomysł i przesyłam słoneczne pozdrowienia :)
UsuńPiękna anielica !!!!! Zazdroszczę wypadu i takich Aniołów Stróżów.... teraz zabieraj się do pracy.... ha ha
OdpowiedzUsuńpozdrawiam gorąco :)))
No nie ma wyboru, niestety... trzeba do pracy :/ Ale i tak nadal żyję wakacjami :) Pozdrowienia!!
Usuńzazdroszcze slonecznych wakacji:-)
OdpowiedzUsuńEkspertem w dziedzinie szycia nie jestem, ale jak na moj gust to Tildowy aniol wyszedl piekny. Tym bardziej, ze to pierwszy. Z tego co slyszalam i czytalam Tilda nie jest wcale taka latwa do uszycia.
FreubelFee, ja niestety też nie jestem ekspertem, ale się nie poddaję hihi. Pocieszyłaś mnie, że to nie ja taka kompletnie z obiema lewymi rencamy jestem, bo naprawdę umęczyłam się potwornie nad tą laleczką....
UsuńHurrraaa, Karolcia wróciła!!! :) Primo to zazdraszczam hiszpańskiego ciepełka :) Wiele bym dała, by grzać się teraz daleko od szarej, burej i ponurej aury za oknem. Secundo to anielica cudna - powróciłaś w wielkim stylu ;) Zgadzam się z Trilli i zwę ją Karolcią :)
OdpowiedzUsuńCześć Ewelinko!! Heh, to ci dopiero radość. Takie powitanie to lepsze niż flesze na czerwonym dywanie :D No i propozycja Karolci po raz drugi pada. Chyba zastosuję się do ustroju demokratycznego :D
UsuńAnielica śliczna
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
No jesteś babolu paskudny! ;o)) Tak nas zostawić bez słowa i to na tak długo...tęskniłam...;o)
OdpowiedzUsuńI pomyśleć, że Ty opalona a u mnie za oknem kilka centymetrów śniegu dziś spadło! ;o/
Anielica boska! Moje pierwsze skojarzenie było takie jak Trilli - Karolcia ;o)
Nagadałabym Ci więcej ale mam kupę roboty wiec cmokasa zostawiam i uciekam ;o)
ps. awizo ;o)
UsuńHehe, jestem babolu :D Z tą moją opalenizną to niestety jest tak, że tylko mnie boli przegrzana skóra i tylko ja wiem, że jestem opalona, bo dla ogółu nadal jestem blada i słyszę rady w stylu, że " idź się opal trochę". Na resztę odpowiem mailowo :D
UsuńPS. Awizo leży jak zwykle na szafce z butami, bo swoim zwyczajem uznałam, że to Urząd Miasta się stęsknił :D Jutro pędzę na pocztę!
Wiedziałam, że tak będzie więc pozwoliłam sobie delikatnie zasugerować konieczność spaceru w kierunku urzędu pocztowego ;o)
Usuń