Tak się obawiałam dzisiejszego dnia, że znowu będę musiała uwijać się jak w ukropie, żeby zdążyć ze wszystkim, a okazało się właśnie, że od teraz do 16.00 mam labę :) Co prawda ranek był nieco zatruty, bo sromotnie zaspałam i jednak trzeba było trochę pobiegać, ale z drugiej strony dzięki temu po raz kolejny doceniłam zaletę pracy blisko domu. W przeciwnym razie nigdy bym się nie wyrobiła na czas. O 16.00 wyjdę z pracy etatowej, żeby zacząć pracę domową, tzn. szybko wyjąć naczynia ze zmywarki, wstawić kolejne, włączyć chlebek do pieczenia i przygotować wszystko na przyjście uczennicy. Dziś hiszpański, a w dalszej perspektywie, tj. od listopada na tapetę powraca francuski. Mam nadzieję, że plan wypali i znowu będę miała regularny kontakt z moim ukochanym językiem, bo już się stęskniłam. W końcu nie po to harowałam po nocach, ryłam słówka i drżałam na egzaminach, żeby to teraz zapominać. A niestety taka niepraktykowana wiedza baaardzo szybko, choć niepostrzeżenie ulatuje... Hiszpański z jakichś względów nadal cieszy się większym powodzeniem, a ja, mimo że jako absolwentka obu filologii powinnam wykazać się bezstronnością, to jednak w kwestii brzmienia niezmiennie stawiam na francuski, dlatego proszę trzymajcie kciuki za powodzenie planu :) No ale dość już tęsknych westchnień, nie ma tego złego, hiszpański też fajny, a dzięki modzie na kulturę latynoską na brak pracy narzekać nie mogę, zatem do boju, do boju, do boju ....
A w blogowych odmętach wyszperałam zdjęcie gangu Cwaniaka, które miałam wstawić już dawno, ale coś mi w tamtym momencie najwyraźniej przeszkodziło, a potem zapomniałam. Za to teraz jest jak znalazł :)
Z tym widokiem Was zostawiam życząc miłego popołudnia :)
niezly ten gang Cwaniaka:-)
OdpowiedzUsuńoj znam to z autopsji.. kiedys mialam francuski w liceum... teraz to ani be ani me w tym jezyku:-( oczywiscie trzymam kciuki:-)
gang Cwaniaka przesłodki! ;p
OdpowiedzUsuńhiszpański powiadasz? hmmm. Zaczęłam się uczyć tego języka pod koniec września. Całkiem przyjemny. Właściwie jest dla mnie logiczniejszy niż francuski. Uczyłam się go 3 lata, a pamiętam obecnie tylko kilka zwrotów. Pamięć jest jak sito.
Jejku jaką ja mam mądrą i zdolną koleżankę! ;o)
OdpowiedzUsuńps. Ja tam widzę niedźwiedzia polarnego? ;o)
Loken ma rację pamięć faktycznie jest jak sito! Ja mam maurę z rosyjskiego, uwielbiałam en język, a teraz po 10 laach ani be ani me... ulatuje.
OdpowiedzUsuńA miś biały jest moim faworytem:)
I jak było? ;o)
OdpowiedzUsuńE tam, bluźnicie dziewczyny :P Francuski to jak miód na serce, a gramatyka jest prawie identyczna jak w hiszpańskim, może ortografia trochę trudniejsza, ale za to jakie wyzwanie ;) Rosyjski miałam w szkole i poza (mama rusycystka), choć na maturze nie zdawałam, bo wybrałam francuski i łacinę :)Ja coś czuję, że będę musiała tu u siebie wdrożyć internetowy kurs francuskiego ;)
OdpowiedzUsuńTurkisiu, było fajnie, przegadałyśmy więcej niż się uczyłyśmy, bo uczennica z czasem zmieniła się w przyjaciółkę, a że dawno się nie widziałyśmy, to trzeba było obgadać to i owo... :D
gang rewelacja :)
OdpowiedzUsuńa francuski.. hmm.. miałam 4 lata w liceum i nie umiem NIC.. albo ja tempa jestem wyjątkowo (jak i pozostałe 33 koleżanki z klasy) albo pani nas nie potrafiła nauczyć i do tego języka mam wstręt jakiś...
Ale fajny misiowy gang:)
OdpowiedzUsuńMisie są doskonałe!
OdpowiedzUsuńŚliczne, a ten biały mnie zauroczył :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, będę wracać do Waszych komentarzy w ponure zimowe dni, żeby się podnieść na duchu :)
OdpowiedzUsuń