środa, 19 października 2011

Se me han pegado las sábanas, czyli hiszpańskie "zaspałam".

     A przez to zaspanie wszystkie plany wzięły w łeb już od rana. Właściwie cała heca rozpoczęła się od wczorajszej awarii w pracy. Energetyka odcięła prąd, a jak nie ma prądu, to nie ma netu, bez którego z kolei siedzenie w pracy nie ma sensu. Dodatkowo bez prądu nie działa ogrzewanie, co przy obecnej aurze jest sporym mankamentem. Tak więc za odgórnym przyzwoleniem zebrałam manele, w tym komputer i pojechałam do domciu. Po południu wzięłam się za szycie i jakoś tak zeszło do północy. A dziś rano obudziłam się kompletnie nieprzytomna długo po tym jak zadzwonił budzik. Popędziłam więc do pracy co koń wyskoczy ;) A w pracy kubeł zimnej wody. Gdzie komputer??? Więc z powrotem galopem do domu. I tak się z tej porannej gonitwy nie mogę otrząsnąć do teraz. Nie wspomnę już nawet o tym siąpiącym bez przerwy deszczu, który wywołuje u mnie nieustanne ziewanie. W tej sytuacji jestem więc zmuszona posunąć się do ostateczności i zafundować żołądkowi terapię szokową w postaci pysznej wonnej kawusi, która mimo pysznie brzmiących epitetów niestety biedakowi nie służy, ale przecież muszę się w końcu doprowadzić do pionu, toż 13.00 minęła!! 
     Jak dobrze, że w aparacie utrwaliłam jeden z ostatnich słonecznych dni. Teraz zamiast w okno będę patrzeć w monitor i cieszyć się piękną pogodą.




7 komentarzy:

  1. U mnie nie pada! ;o) Ale słońca ni widu ni słychu... I mróz zdążył już zmrozić kwiatki w ogródku... Miśki Twoje to chyba powinny zbierać się do snu zimowego, już nie ta pora żeby po ogrodzie spacerować bez majtasów ;o))

    OdpowiedzUsuń
  2. No ale jak to bez majtasów? W majtasach, tyle że pod futerkiem schowane, nie wypada paradować w bieliźnie na wierzchu! :P

    OdpowiedzUsuń
  3. A u mnie też lało...Dobrze że dzisiaj taki wyjątkowy dzień to nawet nie straszny :)
    A miśki spać nie mogą,bo jeszcze po śpiącemu spadną na pyszczki z choinek ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przywarly Ci przescieradla do ciala ? wcale sie nie dziwie bo ranki sa mokre i pochmurne i nie chce sie wylezc tym bardziej ,ze las sabanas se han pegado...saludos
    a misie na choinke, bede wygladaly ladnie tym bardziej ze sa jak z piernika.

    OdpowiedzUsuń
  5. Grażynko, przywarły na dobre i każdego ranka muszę z nimi walczyć!
    A misie są z piekarnika, choć do jedzenia niestety się nie nadają. Zapraszam Cię do udziału w losowaniu :)

    OdpowiedzUsuń