wtorek, 6 grudnia 2011

Musztardowy dyndałek

     Wreszcie dotarłam na pocztę i nadałam co trzeba... Miałam tam zawitać wczoraj, ale w drodze zorientowałam się, że na biurku w pracy zostały moje okulary i perspektywa powrotu w ciemnościach, bez zapasowych oczu ostudziła mój zapał. Katia, która wygrała w moim urodzinowym candy wykazała się iście anielską cierpliwością, więc tym bardziej mam nadzieję, że poczta będzie szybka jak wiatr, a przesyłka przypadnie Katii do gustu.
      Moje popołudnia do niedzieli wyglądają niemal identycznie, tzn. lepienie, szycie, malowanie, klejenie itd., a skutkiem ubocznym tych działań jest nowe marzenie: NAPARSTEK. Chciałam podebrać jeden Mamie, ale okazało się, że są na mnie za duże. Muszę się zatem pofatygować do pasmanterii. Z "Maminych skarbów", jak to określił Tato, wykopałam za to całą górę prześlicznych guziczków, na które już mam pewien pomysł. Ale to potem, najpierw muszę się uporać nie z górą, ale z całym górskim pasmem schnących solniaków i pozszywanych filcowych korpusików. 
      Ostatnia wiadomość jest taka, że zamówione aniołki dotarły do Adresata, a właściwie do  Adresatki (hej Olcia ;) i się spodobały. Hurraaa!!
      A poniżej jeden z aniołków przeznaczonych na niedzielne targi.



14 komentarzy:

  1. Bardzo ładny, taki złoto świąteczny

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudny aniołek :) Widzę, że każda z nas zabiegana przed świętami )

    OdpowiedzUsuń
  3. aniołek uroczy, z przyjemnością obejrze jeszcze jeszcze miło się u Ciebie spędza czas

    OdpowiedzUsuń
  4. ale piękności robisz :) ja się zaczynam zastanawiać, czy z moimi smętnymi frywolitkami kilkoma i serwetkami jechać w ogóle :>

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki Dziewczyny, Wy zawsze wiecie jak podnieść moje morale :)

    Dudeczko! Ja do Ciebie też lubię wpadać :)

    Laobeth, Ty mi tego nie rób hehe. Toż Ty byłaś moją inspiracją! Ja już wpłaciłam frycowe więc się nie wycofam :D Ja też nie mam dużo do pokazania. Co prawda siedzę popołudniami, ale powoli mi to idzie. Stwierdziłam, że najwyżej zwinę się wcześniej jeśli nie będzie ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Laobeth, PS. Twoje frywolitki nie są nędzne, tylko piękne! Poza tym musisz przyjść, bo przywiozę dla Ciebie moje filcowe bombeczki :P

    OdpowiedzUsuń
  7. amanoo - no będę będę :) jak dla Ciebie gwiazdeczek mam kilka ;) wybierzesz sobie jakieś, a reszta.. na handelek :P

    OdpowiedzUsuń
  8. To co mnie straszysz Łobuzie!! ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak tak.. tutaj musze skomentowac. Jestem stalym bywalcem tego bloga ale komentatorem raczej slabym. Tym razem musze wyrazic moje WOOOWWW jak zobaczylam Aniolki, ktore do mnie dolecialy... FANTASTYCZNE po prostu, NIEZIEMSKIE. Szczerze powiedziawszy pierwszy raz widzialam takie sliczne "wyroby". Musze przyznac tez, ze w rzeczywistosci Aniolki sa o niebo piekniejsze niz na fotkach - po prostu miodzio. Jestem zachwycona i ciagle jeszcze nie moge przestac sie dziwic ze "moja Karo" takie cuda czyni. Dzisiaj wlasnie pierwszy z Aniolkow znalazl swojego przyjaciela - Bing byla rownie zachwycona jak ja :))).

    OdpowiedzUsuń
  10. Ola, ja mam pewne obiekcje względem Twojej obiektywności, bo znam Twoją słabość do mnie ;P
    A którego dałaś Bing?

    OdpowiedzUsuń
  11. Wg mojego szyfru identyfikacyjnego - tego z szaliczkiem w bordowo-pomaranczowe paski i granatowa polyskujaca sukieneczka..

    OdpowiedzUsuń
  12. To już wiem, takiego pucusia :)

    OdpowiedzUsuń