Od soboty jestem po uszy zagrzebana w moich masosolniakach. Te najgrubsze, kilkuwarstwowe potrzebują jeszcze kilku tygodni żeby zupełnie wyschnąć, będą gotowe akurat na święta :) Jutro pokażę pierwszą partię, która czeka na werniksowanie. A dziś piszę króciutko, bo chcę się jeszcze przebiec po Waszych blogach.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
ptaszki piekne:)))pozdrawiam
OdpowiedzUsuńno to ja czekam na fotki małosolniaków :)
OdpowiedzUsuńte duże suszysz na grzejniku, czy w piekarniku? :)
tj. masosolniaków :D
OdpowiedzUsuńDzięki Qrko :) Pozdrawiam Cię cieplutko :)
OdpowiedzUsuńKiniu, ubawiłam się, bo ja też zawsze muszę się pilnować, żeby nie pisać/mówić małosolniaków, nawet dziś byka zrobiłam, ale się zorientowałam :) Ja suszę w piekarniku, a potem dosychają na powietrzu. Dziś po raz pierwszy wsadziłam je na kaloryfer, nie wiem co z tego będzie, mam nadzieję, że nie całkowita marnacja.... ;)
małosolne też mogą być czemu nie?? mnie się podoba! :)
OdpowiedzUsuńFajne ptaszki :*
cudne ptaszki! I już nie mogę sie doczekać na masosolniaki :)
OdpowiedzUsuńśliczne ptaszki i już czekam niecierpliwie co też tam stworzyłaś ciekawego :)
OdpowiedzUsuńPtaszki urocze :)
OdpowiedzUsuńCudne ptaszynki, swietnie by wyglądały na choince
OdpowiedzUsuńNinko, małosolne to mi zaraz ogórasy na myśl przywodzą :D
OdpowiedzUsuńPijana_wiatrem i Pesymistko13- jak mówi Turkisa - mówisz masz, za sekundkę wstawię pierwszego
Nowalinko, bardzo dziękuję :)
Dudusiu - ptaszki zawisną. Na choince ;)
sliczne ptaszki:-) ja niedlugo w mojej grupie z dziecmi mam zamiar robic ozdoby na choinke, wlasnie z masy solnej. Jestem ciekawa jak to wyjdzie:-)
OdpowiedzUsuńDzięki FreubelFee :) Na pewno wyjdzie cudnie i do tego będzie masa zabawy!
OdpowiedzUsuń