piątek, 2 września 2011

Anioł to czy wróżka?

     Dziś wreszcie zebrałam się na zamieszczenie pierwszego blogowego wpisu. Sam blog istnieje... ohohoho albo i jeszcze dłużej, ale ciągle coś stawało na przeszkodzie, żeby zacząć działać ze słowem pisanym. Aż wreszcie przyszedł ten moment - pierwsze koty za płoty i oto poniżej uśmiecha się do Was jeden z bohaterów całej awantury - Aniołek Z Masy Solnej. 
      Zamiłowanie do aniołów obudziła we mnie Mama, od której dostałam pierwszego ceramicznego cherubinka. Potem z każdej podróży przywoziła kolejne, aż w końcu na półce zagościł pokaźnych rozmiarów anielski zastęp.
     Moje osobiste, zrobione "temi rencami" anioły do tej pory trafiały do bliższych i dalszych znajomych (oczywiście w pierwszym rzędzie wyposażyłam Rodzinę, ale to rzecz jasna, więc nie warta wspomnienia ;). Natomiast w ubiegłym tygodniu zdobyłam pierwszą klientkę, a właściwie klientka zdobyła mnie pytając czy zrobię dwadzieścia aniołków skazanych na powieszenie. Na choince rzecz jasna, bo jakżeby inaczej?? ;)
     Aniołki to moje "czasoumilacze" i antidotum na stres nasz codzienny. Pozwalają wyłączyć się kompletnie ze wszystkiego, co zaprząta moją głowę. Od momentu przygotowania masy skupiam się już tylko na odpowiedniej konsystencji, kształtach, anielskich fryzurach, bucikach, sukieneczkach. Aż w końcu przychodzi moja ulubiona część pracy - malowanie i zdobienie. Brokaty, koraliczki, cyrkonie, kokardki, kwiatuszki i zachodzenie w głowę jakby go tu upiększyć, tego anioła strojnisia.
   No i proszę, myślałam, że ledwie kilka zdań zdołam sklecić, a tu taka epistoła powstała. To może już lepiej skończę, żeby nie przesadzić z gadatliwością już przy pierwszym wpisie ;)



2 komentarze:

  1. Piękne figurki, misie, aniołki, serduszka, króliczki. Bardzo mi się podobają :D śliczne!

    OdpowiedzUsuń