To już drugi "koci" aniołek i zapewniam, że to nie jest moich kotów ostatnie słowo! ;) Mruczki lepię z modeliny, detale maluję akrylami, a na koniec dodaję błyskotki. W pierwotnym założeniu czekał je diametralnie inny koniec, ale na razie cel nie został osiągnięty, choć na pewno któregoś pięknego dnia... Kiedy by to nie było, o efektach na pewno powiadomię.
Tymczasem, jako że jestem w pracy, zabieram się za zaległe tłumaczenia... Ech, żeby mi się chciało tak, jak mi się nie chce, to praca poszłaby migiem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz