czwartek, 29 września 2011

Romantyczna Misia

     Wyobraźcie sobie mam maszynę do szycia. Jeszcze jej nie widziałam, ale moi kochani Rodzice zrobili mi niespodziankę i bladym świtem pojechali do Lidla polować na moje marzenie. Zatem od przyszłego tygodnia biorę się za studiowanie wykrojów gałgankowych zabawek i do dzieła.
     Tymczasem wczoraj po południu wzięłam się za malowanie kolejnej partii misiów. Pracę utrudniłam sobie maksymalnie, bo w trakcie lepienia puściłam wodze fantazji i wylepiłam tysiące detali, a misie moje są w większości niepokaźne, wzrostem oscylujące między 5-7 cm, choć rzecz jasna zdarzają się też osobniki bardziej wyrośnięte, w związku z tym detale są naprawdę maciupkie. Drobiazgi z tej fantazji ulepione okazały się ekstremalnie trudne do malowania, więc ślęczałam nad żmudną robotą  do ciemnej nocy niczym  romantyczny poeta suchotnik. Szczęściem w ubiegłą sobotę wpadłam w Empiku na półkę z pędzlami i wynalazłam najcieńszy pędzelek świata, ale go nie kupiłam :D Kupiłam nieco grubszy, bo tańszy :P i okazało się, że starczy. Misia poniżej jest jeszcze z poprzedniej partii. Nowa rzesza misiowych towarzyszy (<-- takie ćwiczenie na dykcję hehe) ma pomalowane brzuszki i resztę ciała, ale jeszcze nie ma oczu i tyły też, że tak powiem, straszą bladością powłok skórnych.
     Nie wiem czy to li tylko moja przypadłość czy może ktoś jeszcze tak ma, ale jak zabieram się za te moje misie, a zwłaszcza za ich malowanie, to już nic nie jest w stanie mnie od tego oderwać. Miałam w planach sprzątanie i gotowanie, i nici z tego. Chleb nie upieczony, kwiaty nie podlane, bo kilka godzin malowałam. A spodziewam się przecież najważniejszego gościa, bo odwiedzi mnie Siostra (hip hip hura! ), więc naprawdę czas na mobilizację, bo wstyd  pokazać ten bałagan niewyobrażalny. Czy Wy też macie tak jak ja, że wpadacie w trans i nie możecie się oderwać od Waszych wytworów?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz