piątek, 30 września 2011

O poranku

     Tak mi weszło w krew pisanie postów o poranku, że aż mi nieswojo, bo dziś nie mam co wkleić. A wszystko przez to, że pomyliłam pen drivy i wzięłam ten, na którym nie ma absolutnie nic, nul, zero, pustki po kątach. Wczoraj ledwo tylko maznęłam pędzlem, bo jednak czas był najwyższy ogarnąć domostwo. Już nawet nie z myślą o gościach, ale dla własnego zdrowia psychicznego :D Nie cierpię bajzlu, jakoś wtedy ciężej mi na świecie, dlatego po powrocie z pracy działo się u mnie dużo w materii porządków. Sprzątanie, pranie, zamiatanie, mycie, itd., itd..., a w międzyczasie pieczenie chleba. Bo zapach pieczonego chleba wcale nie cieszy, jeśli wokół  panuje ogólny nieład i rozgardiasz. A jak już jest znowu czyściutko, to włączam sobie tylko małą lampkę w okapie kuchennym i drugą, która wygląda jak gałązka porośnięta mnóstwem iluminujących kwiatuszków i jeśli jeszcze do tego roznosi się po domciu zapach chleba, to niechby był i poniedziałek wieczór, a ja już odpoczywam jak w sobotni poranek :)
     A żeby pozostać w klimacie sielskim i anielskim takie oto cherubinki w rekompensacie za brak  twórczości własnej.  Może uda mi się dodać PS-a po południu, ale nie obiecuję, bo dziś dużo się dzieje w sferze rodzinnej :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz