wtorek, 10 stycznia 2012

Guliwer w Krainie Liliputów

     Hej Dziewczęta :) Właśnie wróciłam z podróży po Waszych blogach. Liczę na to, że jak się napatrzę jakie cuda tworzycie, to i mnie wreszcie najdzie wena, bo na razie mizeria z tym, oj mizeria... A jeszcze za pamięci, może któraś z Was będzie umiała mi pomóc. Nie wiem dlaczego, ale moja lista obserwowanych blogów (ta po prawej stronie na dole) nie chce się aktualizować. Już kilkanaście razy próbowałam i nic. Wydaje mi się, że powtarzam dokładnie te same kroki, co poprzednio i ... kiedyś działało, teraz nie. Albo blog mi oszalał albo ja sama :D
     A wracając do tematu mojej radosnej twórczości, to wczoraj wieczorem już byłam w ogródku i witałam się z gąska, a gwoli ścisłości z płachtami filcu, ale ostatecznie padłam na sofę, nakryłam się kocem i tak mi już zostało do rana, z tym że w pewnym momencie zmieniłam sofę na łóżko, a koc na kołderkę. Nie wiem czy to ta pogoda szaro-bura i tęsknota za słońcem czy zwyczajne lenistwo mnie ogarnęło, ale nie chce mi się NIC, absolutnie nic. Albo to może żal za słodyczami mnie powalił, bo od wczoraj staram się być na lekkiej poświątecznej diecie, a dla takiego łasucha jak ja to nie lada wyzwanie ;) Jednakże nie mam w planach wymiany całej garderoby i z tej właśnie przyczyny trzeba wziąć się w garść i "tfardą być, nie miętką" :D Aaa, jednak skłamałam, wczoraj zrobiłam Coś, a mianowicie prawie godzinę właziłam po stopniach mojego stepera. Spaliłam tym sposobem 360 kcal i z tej właśnie przyczyny wyczerpana zaległam na sofce. Nie muszę więc mieć wyrzutów sumienia, że zmarnowałam całe popołudnie;)
     Dziś chciałam Wam pokazać koleżkę, który powędrował w ręce Mazanki. Guliwer, bo takie imię jego ;) to największy misiak jakiego ulepiłam. Zostały mi po nim tylko zdjęcia, ale tak na oko mierzył ok. 13 cm. Te z Was, które mają u siebie moje misiaczki i aniołki wiedzą, że zwykle są to mieszkańcy Krainy Liliputów. Może  dlatego, że sama do rosłych nie należę hihi, choć obcasy, których wysokość budzi u niektórych zgrozę , pozwalają mi to co nieco zatuszować ;) Ale miało być o Guliwerze. Otóż tutaj możecie porównać jego wzrost z innymi moimi lepiuszkami. Wielkolud, co? :) I na dodatek skąpany w słońcu, bo zdjęcie cyknęłam jeszcze we wrześniu. Ach, jak mi tęskno za latem...
     

13 komentarzy:

  1. Cudowny jest. Jak wszystkie misiaczki:) Ja tez czekam z utęsknieniem na słońce :) Przerabiałam już kiedyś taką całkowitą rezygnację z cukru i w większości z mąki, na początku jest ciężko ale potem tylko lepiej:) Oprócz korzyści "wyglądowych", była cała masa korzyści zdrowotnych. Niestety po długim czasie wróciłam do kiepskiego jedzenia i zdrowotnie posypało się znowu...
    Tak więc trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  2. piękny jest. Jak wszystkie :) ale mój Gamoń lepszy :D hihihi bo MÓJ! :D
    pogoda jest.. szkoda gadać... :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Blue-Anna, ja aż takim mocarzem nie jestem, za bardzo lubię jeść ;)Nic tylko pozazdrościć Ci siły woli i próbować doścignąć... ech....

    Laobeth, takiego gamoniowatego wyglądu jak ma ten Twój nie umiem podrobić do tej pory, więc faktycznie jest w nim coś wyjątkowego hehehe.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaka mizeria? Świetne rzeczy wyrabiasz! :)
    A co do tej listy , to ja miałam ten sam problem i ta lista sama się zaktualizowała po około tygodniu. :) M.

    OdpowiedzUsuń
  5. Misiak rewelacja, każda z nas robi coś wyjątkowego, nie do podrobienia, ja tez mam czasem strasznego lenia, tylko mobilizuje mnie fakt, że musze wywiązać się ze złożonych obietnic w przeciwnym wypadku prosto z pracy wchodziłabym pod kocyk brała książkę do ręki i tak do rana

    OdpowiedzUsuń
  6. Zmysł plastyczny u Ciebie świetny - misiek świetny!

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj,dziękuję za odwiedziny :) Pięknie u Ciebie, z przyjemnością zostaję:) Co do lenistwa, to spokojnie, mnie się też nic nie chce, zwalam na brak słońca:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  8. Zaczynam myśleć, że jesteś moją zaginioną siostrą syjamską;o)) Też właśnie siłuję się z dietą poświąteczną z różnym skutkiem ech. Postanowiłam nie jeść po 18 i omijać słodycze szerokim łukiem. Tymczasem wczoraj o 19 zjadłam paczkę rurek z Biedronki;o) Wczoraj też poszalałam i upolowałam w galerii 2 sukienki (obie niebieskie ;o) Dzięki mojej "diecie" są szanse że w przyszłym roku się w nie nie wbiję;o/ ech
    To sobie poechałam ;o) i mi lżej ;o) dzięki ;o)
    Pozdrawiam! hehe ;o)

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj Madziu, kochana jesteś, ale raczej WYRABIAŁAM rzeczy, bo na razie pokazuję "zapasy" :D

    Duduśq, ja nie mam żadnych zobowiązań - samam sobie sterem, żeglarzem, okrętem i chwilowo utknęłam no robótkowej mieliznie... ;)

    Danielo :D - uśmiechnęłam się od ucha do ucha Gdyby Twoje słowa usłyszała moja pani od plastyki... Zanim zobaczyła moje wytwory już krzyczała ze zgrozą: "co to za bochomazy niesiesz????"

    Bulmo, miło mi Cię gościć w moich słonych progach :) Nie pozostaje nic jak ściągać do nas słońce na wszelkie możliwe sposoby ;)

    Aguś, u mnie na razie garderoba wściekle pomarańczowo-różowo-żółta za sprawą jednego sweterka i letniego szaliczka. A dietą się nie martw, wczoraj wpadła do mnie koleżanka i opędzlowałyśmy pudełko czekoladek, tzn. głównie ja pędzlowałam... Pocieszam się, że godzinkę wcześniej nadreptałam się na steperku...

    OdpowiedzUsuń
  10. Ech ten Twój tajemniczy sweterek w renifery nie daje mi spać po nocach ;o))

    OdpowiedzUsuń
  11. To nie ma to tamto, niebawem pokażę :)

    OdpowiedzUsuń