wtorek, 31 stycznia 2012

Słodycz pomarańczy

   Oto kolejny słonik w cieplutkich kolorach, słodki jak marokańska klementynka. Kiedyś, jeszcze na studiach, poznałam pewnego Mohameda, doktora prawa rodem z Marrakeszu. W pamięć zapadła mi jego opowieść o słodyczy marokańskich cytrusów. Mohamed wzdrygnął się z niekłamanym obrzydzeniem i spojrzał z politowaniem, kiedy moja koleżanka stwierdziła, że wszak najlepsze pomarańcze pochodzą z Hiszpanii. Ponieważ od Mohameda lekko zawiewało fanatyzmem, to jego zachwytu nad rodzimym produktem nie potraktowałam poważnie. I przyznaję, że to był mój błąd... W ubiegłe wakacje miałam wreszcie okazję spróbować co to za cuda rodzi marokańska ziemia i zweryfikować słowa Mohameda. Moje kubki smakowe do dziś tęsknią za rozkosznym nektarem ukrytym pod postacią świeżo wyciśniętego soku z marokańskich pomarańczy. Podobnie zresztą jak za smakiem maleńkich słodkich winogron, które wsuwałam z Siostrzyczką na Krecie i francuskimi deserkami, dzięki którym wcielałam w życie maksymę, że "kochanego ciałka nigdy za wiele" ;) Oj, wcielałam z zapałem ;) A te holenderskie stroopwafle, czeskie knedliki, hiszpańskie jamón serrano, chorwackie espresso sączone przy plaży... Cóż począć, urodziłam się łasuchem i łasuchem pozostanę, a najbardziej na świecie zazdroszczę Makłowiczowi, że podróżuje, odkrywa, smakuje... A w ogóle to głodna coś jestem ;)


34 komentarze:

  1. Wspomnienia z wakacji OH! Kiedy będzie ciepło. Cieplutki, milutki, do przytulenia.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja kupiłam hiacynta, który kwitnie jak wściekły, patrzę przez okno na słońce i błękitne niebo i udaję, że jest wiosna :)

      Usuń
  2. Ja też bym była pewna że hiszpańskie są najsłodsze to mi teraz smaku narobiłaś, ahh cóż by powiedział na to mój M. on uwielbia mandarynki, potrafi wciągnąć całe kilo w 15 minut i zawsze mnie nimi karmi hehe. Kiedyś na jakieś imprezie nieco wstawiony, nagryzał i smarował sobie nimi usta, zachęcając w ten sposób do słodkiego pocałunku, znajomi mieli ubaw po pachy a ja za to miałam nie lada wyzwanie. A słonik w bardzo cieplutkim kolorze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale rozumiem słabość Twojego Męża do mandarynek. Mogłabym się żywić mandarynkami na przemian z arbuzem :)

      Usuń
  3. Słonik na szczęście! Milutki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Danielo, ja zachwycam się Twoją sakieweczką na biżuterię. Cudo!

      Usuń
  4. Ja to dzisiaj sajgonki z Lidla sobie zaserwowałam:)
    A słonik taki słoneczny:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo, ale to bardzo lubię Lidlowe sajgonki. A moja połówka poszła na zakupy z okazji tygodnia azjatyckiego i wróciła bez moich sajgonek, ale z wielką paką chrupek wasabi, które sam uwielbia. Grrr ;)

      Usuń
  5. słodki optymistyczny słonik :)
    Fajnie, że tyle podróżujesz. Ja poza PL nie przebywałam :(
    buziak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet dziś rano o tych podróżach rozmawialiśmy, bo łazienka czeka na remont, drzwi i podłogi trzeba wymienić, balkon woła o pomstę do nieba itp., itd., ale stwierdzamy, że wolimy jeździć niż pięknie mieszkać. Trudno, remont musi poczekać ;)

      Usuń
  6. słonik super taki cieplutki...
    a co do jedzonka kochana to mam to samo codziennie coś nowego polecam ci kuchnię miesięcznik oj tam to są przepisy super...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Elu, zbieram się, żeby naskrobać maila i ciągle brakuje mi czasu. Na gotowanie też mam go niewiele, więc najbardziej lubię robić dania szybkie i proste. Ale jeśli gotuje ktoś, to z miłą chęcią połakomię się na wymyślne potrawy :D Cwaniura ze mnie ;)

      Usuń
  7. Zazdroszczę tylu podróży :) mi było dane tylko Włochy pokochać, ale to już coś. Słonik fajny, takie żywe barwy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja byłam we Włoszech tylko raz, bo w 2005 r. udało mi się pojechać na pogrzeb naszego Papieża, ale chociaż byłam tam kilka dni, to w sumie nie pamiętam niczego z wyjątkiem uroczystości pogrzebowych na placu św. Marka. Trzeba się będzie wybrać któregoś razu, tym bardziej, że mamy z Wrocka tanie loty w tamte rejony ;)

      Usuń
  8. Fajny, takie optymistyczne barwy przybrał :) Przyda się trochę koloru, bo nadeszła zima zła :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewelinko, baw się razem ze mną w udawanie, że jest wiosna :)

      Usuń
  9. słonik świetny! Choć za pomarańczowym kolorem nie przepadam, to u niego jakoś to.. pasuje :)
    Ty o smakowitościach, a ja bez śniadania :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na Twoją cześć Moniś był ten zielony kilka postów wcześniej ;) Idź i zjedz coś kobieto, bo sama się robię głodna jak wspominasz o śniadaniu, choć dla mnie to będzie drugie śniadanie ;)

      Usuń
    2. nie, no słoń na moją cześć :> jestem wzruszona. Tum bardziej, że piękny był :)
      a teraz czas na kolacyjkę :)

      Usuń
  10. Jak ja lubię tu wpadać od czasu do czasu i sobie poczytać coś ciekawego o 'wielkim świecie', fajnie piszesz, tak lekko i przyjemnie:))
    słonik słodziachny!pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Jolutko, ubawiłaś mnie :) Siedzę w pracy na wsi, mieszkam na peryferiach Wrocławia z bażantami i kuropatwami :)Niedługo sama zacznę gdakać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale dziękuję za przemiłe słowa. Na komplementy jestem zdaje się równie łasa jak na kuchenne smakołyki ;)

      Usuń
  12. zazdroszcze podrozy:-) dzieki pozytywnej energii slonika zagoscilo dzis sloneczku u mnie, mimo tego ze mroz na dworze straszny, to widok z okna mily:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. FreubelFee, jak dla mnieTy jesteś w podroży każdego dnia i to jeszcze w miejscu, które wydaje mi się wymarzone na zamieszkanie. Ja też Ci zazdroszczę...

      Usuń
  13. Ale szoczyszty! ;o) W sensie słonik ;o)

    OdpowiedzUsuń
  14. Zapraszam Cię do odwiedzenia mojego blogu. Z okazji urodzin mojej mamy, rozdaję coś w prezencie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. prawdziwa pomarańczka)))..a ja sobie chrupie migdały...ale tak jakos mi mało:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, natchnęłaś mnie tymi migdałami. U mnie zawsze są pokłady migdałów od kiedy sprobowałam tych prazonych w łupinach, więc chyba się dziś do nich dopadnę. Niestety suszonych jeść nie mogę, bo puchnę :)

      Usuń
  16. Cudak nie z tej zmieni w najlepszym tego słowa znaczeniu.

    OdpowiedzUsuń